Saturday, December 30, 2006

To nie jest żadne pieprzenie, to nie jest dymanie nie w planie i nie na temat

Jak po raz ktoś z oddali się żali, że to dziewczyny tylko, że beton party, feminizm to faszyzm i inne takie bzdety

To ja się już się tylko śmieje na takie epitety

Jak to mówią nie ma co się w tańcu jebać i grzebać w gównie też się zupełnie nie opłaca a śmiech to zdrowie każdy zapewne ci to powie

Zatem malkontencie z kąta swego niezrozumienia i krytyki,

Nie mam ochotysłuchać i na zimne czy ciepłe dmuchać

Też już nie będę

Jak nie rozumiesz i nie wiesz, że czasem tylko dziewczęce inicjatywy są fajne

To już nic cie nie przekona,

Tylko twoja ignorancja cie kiedyś pokona

A wtedy to już chuj, dupa i cyce

I tyle wiesz ile zjesz,

A że mnie i moje życie ignorujesz to się dowiesz wkrótce,

Co pokrótce, wyżej i niżej i przed i po powiem ci to głośno.

Jesteś na nie, nie jara cię ta nasza Lady Fest i fest lady zabawa?!

Twoja strata z mojego snu na pewno nie jesteś, nie jesteś z mojego snu i ani mru, mru już;

Jak jestesmy takie betoniarskie, feminolskie z kolskiej i nie tylko, jak ani nas obejść ani przeskoczyć,

To nie słuchaj co mówimy, nie patrz co tworzymy i nie baw się,

Tylko siedz w domu i po kryjomu układaj swoje teorie spiskowe,

Na feminolską krowe co prawde ci w oczy powie,

Jak nie słuchasz, nie czaisz, nie czytasz zinów i książeczek mądrych czasami - to nie ruchasz – też się może zdarzyć,

Taka prawda brutalna i taka ja lojalna,

Z ignorantami się nie zadaje, bo kto z nimi przystaje

To mu nie staje..

O nie?!

Czy pzresadziłam, czy przegiełam właśnie twoim zdaniem,

Tym tekstem, tym całym o ruchaniu gadaniem?

No cóż, dziewczyny też potrfią ostro coś zripostować i rzeczywistość obserwować,

Cytować twoje także wypowiedzi,

Czasem warto pomyśleć razy sto, bo po, po nie w czasie,

To sunią nazwać, sztuki, laski i dupy to jest zawsze na czasie i modne i trendi w mowie twej,

Pokaż cyce, ściagaj majty – chętnie! Tylko pokaz jak robisz to ty, nie pokretnie, obojętnie i bez wstydu,

Jak tak to szacun, ale jak nie to fuck off and die!

I bez jaj mi tu nie wylatuj,

Tylko siebie czym prędzej i język swój i rozum własny ratuj.

Wednesday, December 13, 2006



riga..after the fight gig, boys was making a b-box and i couldt stop my self to do not join:) diy music like samba on the demonstrations or like rubbish instrumenst, punk orchestra, people in this city are great and crazy at this some time...

*music, music, music,
no exucse,
you, me,
trash, breath,
magic or noise
dosnt matter,
sound pleasure
in little pieces*


Thursday, December 07, 2006

A oto krótka recenzja muzyczna, obyczajowa, kij w mrowisko kulturze alter i punk/hc trendom. Recenzentka pragnie przeprosić, wszelkie złamane serca, przekreślone ideały i inne tego typu historie. Czciałabym zrecenzować boys on tour, znacie ten zespół? Hehe nie ma takiego albo i jest, ale to nie tym będzie mowa. A wiec jest pewien ruch społeczny, sytacja się wytważa, czy głupota wskakuje na deski sceny, czy jak tego nie ładnie lub ładnie, nie ubierać w słowa gładkie. Chłopaki na trasie zapominają o ideałach, inteligencji, dziewczynach z którymi są, a które miło i fajnie czekają na nich w domu. Na trasie liczy się grupa ludzi z którymi się jeżdzi i gra na instrumencie oraz zabawa przednia, jeee….. rock and roll… a wiec, nie będę się bawić, w wymienianie kto, co poczynił, z jakiego jest zespołu itd. Choć pewnie niktórzy z was, z wypiekami czekają właśnie na to. Nie ma co palurem brudnym, w smarze rowerowym ubabranym wskazywac winnych. Niestety w miłym i poniekąd idealistycznym światku punk i hc i rock, i co tam jeszcze sobie herbatniki życza, sztuki ludzkie potrafia zabawić się ostro, z racji trasy, zabawy, i innych tego typu ekstra bzur. No to troche wieśniacko sympatie swą zdradzać na trasie będąc, z dziewczyna poznana przypadkiem o imieniu nieznanym, a jak by nasza jednorazowa kochanka, jeszcze za nami pojechać chciała dalej, to już mina żednie i jakoś się nie fajnie robi od razu. Nie gadam raczej od rzeczy, bo na własne szare oczka widziałam tego typu historie. Jak się zadymało kogos, to choc szacunek i prawde, fajnie takiej osobie wyartykułowac, przed aktem grzesznym bądź nie, bo po, po nie wczasie, to już tylko głupio nawet się do kibla schować, bo na scene trzeba wskoczyć, co by pokrólować z basówa swą. Myśle ze seks jest fajny i z tym nie mam zamiaru zmierzac się tematem, ale inteligencja i szczerość, też jest w cenie, od zawsze poniekąd. Nie ma co się w mickiewicza adama zabawiać i ruchac wszystko co się nawinie, a ziomali dookoła mamić, że niby „rewolucja i ja to jedno!”; i jak powstanie wybuchnie, to w burdelu na granicy polsko-białoruskiej (to wedle dzisiejszej mapy) się schować, a przyjaciół na klęski pastwe zostawiać bez słowa. Inne opowiastki, z tego tematu nasuwaja mi się znowu, z autonomii zeszytu przepisze zaraz kartki. Zespół, tym razem z europy na trasce będąc, w każdym mieście, sztuka ludzka jedna z jego szeregów z busa wysiada, gra koncert by po, co wieczór dziewczyne podrywać też. itd. Itp. Znowu pragnę zaznaczyc, że przeciwko flirtom bynajmniej nie jestem, me anarchistyczne korzenie, mogą być alibi dla tych treści. Ale jakoś znowu głupio wychodzi, jak chłopak z zespołu dziewczynie innej co noc słodzi, że miłości szuka i chyba znalazł właśnie w mamionej ofierze takową i już zmęczony jest otwartymi zwiazkami i dymaniem co bądź i co popadnie we własnym mieście. Znowu do ściemy się czepiam, bo oszukiwanie i na miłość bajerowanie, to dla mnie podstawówą i gimnazjóm śmierdzi na kilometr. Wtedy to jeszcze można by było wybaczyć, bo romantyzm kuty na polskim, romanse i komedie romantyczne na dużym i srebrnym ekranie są grane. Ech. Panowie , i ech panie… niestety nie mam zadnych hostorii o paniach na trasie robiących wioche, ale pewnie i takie też są i to też nie jest, nie potępione słownie tu dziś. Słyszałałam też o innych historiach, ale nie będę się bawić w szczegóły i o plotke potrącać. Gry w butelke, flirty kiepskie, dymanko za manko sztuki scenicznej jakoś tak mi nie brzmi to z punk obrazem idealistycznym, który mam w swym sercu i w głowie i w zinach ponad stu na półce. Po raz kolejny nie tylko dziś zachecam do myślenia nad tym co się robi przed a nie po. To chyba łatwe zadanie domowe.

la lucha some time ago...have fun:)

Sunday, November 19, 2006

Sunday, October 22, 2006

I chuj, ta historia, opowiastka będzie o mnie i kilku dzieczetach, bochaterkach dnia, dzisejszego świeta,

Nasz dzien to, nie smutny bieg lat dodaje nam wagi i balastu, celulitu chwastu, marudnego kontrasu, krytyki potrzsku się wystrzegaj z naszej strony.

Kolejny rok przybył do nas, daria rozważnie niczym ciotki przaśne imieniny obchodzi co by starych panien nie zasilać grona, no wkoncu poszczesciło się dziewczynie i mimo feminizmów, debilizmów ponoć, i innych se punk kokietyzmów, chłopaka złapała i ma…czego o nas nudnych powiedzieć się nie da…

Kolejny rok to w naszej kulturze, mogiła kobiecej naturze, podana na tacy, już nie jestem taka cacy. przeterminowanych lal mogę zasilic szeregi, na taniej odzierzy w koszu znajdziecie podobne mi sciegi, ciała i twarzy o rok starszej w nieubłagadej lat walce.

Tak ma się sprawa formalnych przedbiegów, sterotypowych teorii, pląsów i nie ma dąsów…tak tak mam już az tyle let, i teraz to tylko skrzat i mól książkowy jedynie jako kompan mnie nigdy na szczescie nie ominie.

Rynek matrymonialny mi nie jest warty, nie mam czasu na bzdury, obraczki, chłopiece dąsy, białej kiecki kościelne pląsy…może to kogoś zdziwi, ale nie tęskno mi za spełnieniem królewny powinnosci, i na wesele żadne, nie zaprosze obecnych tu gosci, no może wyjątkiem będzie, jak jakiś biedny ze wschodu młodzian dla papierów ręke ma weźmie na moment, co by system państwowy i emigracji zasady, wyruchać i pokazać własne na anarchii chowane ideały.

Pisze ostatnio zawzięcie swego dyplomu finał, do mety dobiegne i z tytułem naukowym pragne skłotów poznawąć alkowy. Auto duże o ile nabęde to chłopców i dzieczęta powioze wszedzie, gdzie muzyki niemiłej dla ucha, czas i miejsce będzie grana rozrucha, wkońcu jak pozwoliłam sobie krytykowąć, musze na trasy jeżdzic co by obserwowac, jak młodzierz się bawi, i zasady plami. Jako stara i dumna panna postanowiłam, że już mogę moralizatorstwa własne prawić i już kurtuazja siebie i was nie planuje mamić. Zatem moi drodzy, wykotrzystując moment pragne dziewczetom mym drogim, złożyc życzenia gorace, niech nigdy rewolucja nie znikneła z waszych mądrych głów moje ziomalki, feminizmu, anarchizmu, stright edge punka i vegan bratanka i siostry niech będą z nas małe osty jak zawsze, wgijające szpileczki to tu, to tam gdzie tylko się ktoś głupotą popisze, tam nasza bojówka za punkowa na hc, za hardorowa na punk, nowe treści na marginasie rozpisze. A sobie pozwole i wam również moi drodzy goście, zyczyć checi do rozwoju własnego, rozkminianai spraw ważkich, książeczek czytania i z ludmi fajnymi jedynie czasu spedzania. Niech wkoncu szczescie i radośc zapanuje a punk rok, bike attack, se i vegan movement niech nigdy nie zginie, dobra to tyle od nudnej wkońcu dziewczyny, pijcie i jedzcie ze stołów tych wszyscy. Bawmy się , bawmy się bo kto wie czy nie zachce mi się kolejnej przemowy rozpocząc, napocząc kolejny temet, ważka sprawe naświetlic i skrytykować, dobra dosyc tego, to tyle i koniec. Sto lat kochana joanno najmilsza, sto lat dario droga i sto lat w koncu małgorzato mówiąca te skrone nie do końca słowa.


to na dziś, dzis party vip karty beda pokazywane na bramie...
urodziny mam ja i ty:)

Saturday, October 14, 2006











by my favourite drawer c'n'p:)

what i can say more
see you on elba at 21th oct...

Saturday, October 07, 2006


ok im a little bit excited about my bike...i know how to do a "skid" maybe its not a good word in english but anyway i know how to have a new pleasure on my fixy ( grasias por un chico;) ...mhyy...good, good, now only new lesson on d-beat and i m the best for my self, hehehehe, and i can go on tour...i ve started to listen Disfear for a begining:) after that will be time for 2steps....hehehehe, as always here is a mess but, sorrry i m a princes of kaos:)

Sunday, October 01, 2006

wood bike from biała podlaska
diy rules

Sunday, September 17, 2006


my new love...

Wednesday, September 06, 2006

la lucha

kontestacja,

bierzaca dewiacja,

deklamacja,oracja,

polityczna akcja,

feministyczna kreacja,

komunikacja,

ciągła obserwacja,

realu negacja,

spoken word, slamacja,

seksokracja,

sceniczna prezentacja,

teatralizacja

ja i ja

Saturday, September 02, 2006

its what i miss a lot...music diy one:)
MONUMENTAL was my first project which i make from the biggining by myself and it was great and horrible...it wasnt the last show, now i know much better how to work witch people and what i want do with life music performance, i need only some time and you will see new part of "debility of life"
i can't stop my self to think about making music, but maybe a should kill some of my project to make a space for someting new... its soo hhard to decide about that kind of thing, in every bands, groups, action i leave a part of my heart, ...tomorow a go to the countryside to my mama house, ther will be a good atmosphere to think what should i do and the most important what i want...

photo by karol

Thursday, August 31, 2006


"brzytwa rani,
rzeka jest bagnista,
kwasy brudzą,
prochy wywołują skurcze,
broń jest nielegalna,

pętla się urywa,
gaz śmierdzi,
równie dobrze mógłbyś żyć."
dorothy Parker


to takie zamkniecie początku... swiatło się pojawiło i swieci bardzo mocno, nareście:)

Wednesday, August 30, 2006

akcja rozgrywała sie pomiedzy: wigry 3 - jako symbol cyklistyki w
PRL'u,


aniunią,

i la luchą...
na rapie pojechałysmy:)

rower na raz!
rower na dwa!
rama nie pęka,
serce nie pęka
to tylko dętka!
jeżdzisz tu
i tam gnasz: zdrowie masz!
i kichasz tylko na auta!
gnam tu !
i tam ja!
i ty tez jezdzisz na maszynie swej!
jednoślad tak!
rower nigdy nie zginie!
nie zginiesz też ty
rower power!
to cały ty?
ja tak,
i ja też
rowerowi dusze sprzedałysmy,
rowerowi dusze sprzedałysmy!
Pikło jest tu
wiec co za różnica,
oby tylko była przede mną
jakaś,
rowerowa kierownica!



to tekst z tego performance'u jako La lucha, który miał miejsce na wystawie "miłość i rowery" 23.05 2006,
dedykuje go dzis sobie, bo złapałam dzis pierwsza gume w swym ostrym rowerze:( oraz Gustawowi z obolałą dupka po zderzeniu z samochodem...

Tuesday, August 29, 2006



i love this picture

its not my new
fixed gear bike

but still...
made in c'n'p:)

Monday, August 28, 2006

i ve just backed from the nice bike ride... my new fixed gear bike its so nice that i still cant belive that i have it allready, new toy...for a kid:) my beatiful city look super nice in night when you have great humour and nice people with you(kisses for Ilka and mansarda messenger boys:), also i got a info that band Lack are going to play in warsaw at 21th of october in Aurora... and that boys know how to make a magic with sound and voc, ok i go to read great comic book made by jim mahfood "stupid comics" witch is making my dream more interesting:)

Tuesday, August 22, 2006

pobilysmy rekord w atustopie przejechalysmy ponad 1000 kilomertow w jeden dzien a wlasciwie w 18 godzin, a teraz mecze sie z francuska klawiatura... gdzie nic nie jest na swoim miejscu total fun... zaliczylam na fiescie w bilbao najwiekszy zawod koncertowy w zyciu czyli turbonegro z oblesnym macho wokalista, chujowym naglosnieniem i w oparach bazkijskiego hashu, hehe po czym bez spania ruszylysmy do lyonu... gdzie ma miejsce *people global action*, brzmi dumnie ale dziwnie sie zapowiada, zawiazala sie tu na czas trwania spotkan grupa feministek alkoholiczek???? ktora tylko sie nazwala i to caly ich protest, troche marudze bo jestem zmeczona maks ale zapowiada sie tu niezly orient jak dla mnie, samo miejsce jest ultra ogromne i pelne takich gadzetow ze zaluje ze spawac jeszcze nie umiem, choc metal to nie jedyna pasja tutejszych sklotersow\artystow narkusow w jednym.... w tak zwanej czilaut czesci jest caly stol pelen rzeczy ulatwiajacych cpanie... np mala tubka kleju polaczona z torebeczka, moze i wyglada bardziej elegancko niz nasz swojski budapren ale dziury w w mozgu robi pewnie rownie precyzyjne, sa tez strzykawki sterylne dla chetnych i inne przybory np do browna.... dla mnie to szok, z jednej strony polityczne zaangazowane europejskie spotkanie a z drugiej TO, podobno tu wszyscy cpaja i to dla nich nic zlego, wesolo byc se punx czasem, hehehe jak sie az tak z tym odstaje od reszty uczestnikow, a i zapomnialabym 89% uczestnikow je miesko wrecz z duma..... wiecej wesolych historii juz wkrotce:)

Thursday, August 17, 2006

spokoj...tylko to ratuje...nie juz uratowalo...slonce wkoncu swieci w tym pochmurnym kraju, ziomale mili bardzo dookola, i tylko wypatrywac nowych dobrych rzeczy, tyle tu pieknych miejsc ze nie moge uwierzyc, w dzwon zabilam na szczescie swe wrescie, nie trace nic, zyskuje tylko juz, nic nie zerwie sie nigdy ale akceptacja przyszla wkoncu chyba, nic miedzy sercem a glowa.
juz wkrotce do lyonu ruszamy w nasze spokojne wakacyjne wojaze, dislove na starcie juz tez jest grany, co wyjdzie przekonasz sie juz wkrotce, usmiech znaczy moje momenty, reszta sens zatracila gdzies po drodze, z tad do niewiadomego miejsca. moze bog pomogl, hehe, dosyc na dzis, dbaj o siebie i ty...

Wednesday, August 09, 2006

its a time to go... and change a place, now its time for eta and bilbao...

Saturday, August 05, 2006


http://www.messenger.com.pl/krakopoloco/

to cos o mnie, przeczytalam juz wszystkie ksiazeczki i panika mi sie wlaczyla, co teraz robic? pozostaja ziny i komiksy...

Thursday, August 03, 2006


and this is what i miss a lot...also i have broken my most iportant finger in right hand...now i scare that it´s can be hard for me to play on bass in future...hopefully it´s only my paranoyas...anyway nice boy from leader shit help me with my hand and now i´m the sweetest girl in all spain becouse i have a to pices of cookies witch hold my poor finger;)


vacaciones en barcelona, and some drawings from borring moments...
and some nice bike punk staff for freaks:))








bike punx it´s for you...

...first i found in a feminist zine...



...second is from the wall on spanish squat...

nastapilo ciecie. wlasnie dzis. bol ma usmierzyc bol. cicie jeste glebokie ale nie czuje bolu, raczej smutek i ulge. spokoj powoli powinien mnie ogarnac ale jeszcze nie teraz, to za wczesnie. krew plynie po palcach, znaczac ostatnie momenty naszej wspolnej historii. lez nie ma, jak zawsze pchaja sie jedynie na zewnatrz by triumfalnie powrocic do srodka. ostatni raz...jak spiewala dziewczyna, oby to juz byl ten naprawde ostatni raz. pasozyt pod miekka postacia musi umrzec w mojej glowie narescie. oszukane slowa, gesty i wieczne zapominanie o istotnych, ciagle ¨ale¨ na wytlumaczenie. koniec. slepa uliczka moze i fascynuje swoim pieknem ale nie daje rozbiegu do lotu. slaba milosc staje sie grobem, w ktorym zapadamy sie za zycia, ja juz ugrzezlam prawie cala. a grudy wspomnien i niespelnionych nadzieii osuwaja sie gdy chce sie wydostac. dosyc, ostateczne ciecie, amputacja kawalka serca i po kawalku z kazdej mojej czesci, ktora dalam tobie. jedynie wscieklosc i pot znacza slady moich stop jak biegne do lazienki by sie nie wykrwawic. ale nie do konca, nie calkiem chce zatamowac krwotok, taka jeste cena -zlych inwestycji- trace tak wiele, ze teraz blada, slaniajac sie na nogach probuje od nowa walczyc o swoja rzeczywistosc. to ostatni list w strone nie warta juz. pisany krwia nabrzmiewa jak moja rana, a gdy krew zaschnie stanie sie obrzydliwy. wtedy splonie. ostania rozgrywka nadeszla, moja z toba, moja z sama soba. to koniec i niech juz tak w koncu zostanie. to koniec. koniec

...na koncu pojawi sie wkoncu swiatlo. tylko moje bez cudzych cieni...