Thursday, August 03, 2006

nastapilo ciecie. wlasnie dzis. bol ma usmierzyc bol. cicie jeste glebokie ale nie czuje bolu, raczej smutek i ulge. spokoj powoli powinien mnie ogarnac ale jeszcze nie teraz, to za wczesnie. krew plynie po palcach, znaczac ostatnie momenty naszej wspolnej historii. lez nie ma, jak zawsze pchaja sie jedynie na zewnatrz by triumfalnie powrocic do srodka. ostatni raz...jak spiewala dziewczyna, oby to juz byl ten naprawde ostatni raz. pasozyt pod miekka postacia musi umrzec w mojej glowie narescie. oszukane slowa, gesty i wieczne zapominanie o istotnych, ciagle ¨ale¨ na wytlumaczenie. koniec. slepa uliczka moze i fascynuje swoim pieknem ale nie daje rozbiegu do lotu. slaba milosc staje sie grobem, w ktorym zapadamy sie za zycia, ja juz ugrzezlam prawie cala. a grudy wspomnien i niespelnionych nadzieii osuwaja sie gdy chce sie wydostac. dosyc, ostateczne ciecie, amputacja kawalka serca i po kawalku z kazdej mojej czesci, ktora dalam tobie. jedynie wscieklosc i pot znacza slady moich stop jak biegne do lazienki by sie nie wykrwawic. ale nie do konca, nie calkiem chce zatamowac krwotok, taka jeste cena -zlych inwestycji- trace tak wiele, ze teraz blada, slaniajac sie na nogach probuje od nowa walczyc o swoja rzeczywistosc. to ostatni list w strone nie warta juz. pisany krwia nabrzmiewa jak moja rana, a gdy krew zaschnie stanie sie obrzydliwy. wtedy splonie. ostania rozgrywka nadeszla, moja z toba, moja z sama soba. to koniec i niech juz tak w koncu zostanie. to koniec. koniec

...na koncu pojawi sie wkoncu swiatlo. tylko moje bez cudzych cieni...

1 comment:

bike_system said...

pisze tylko zebys wiedziala, ze jestem - tylko tyle...