Friday, December 21, 2007
slady na ciele, historie, teorie, medyczne hardorie...
kolejny raz zasnelam oby obudzis sie z brakiem bolu i kawalka siebie, zlego czy dobrego,
to bylam ja...
BME..moge zasilac kolejny raz...
trzy dziurki uratowaly..
utorowaly droge do jadra cimnosci...
co to bylo... okaze sie niebawem...
la
pa
ro
sko
pia...
kolejne znaki..
kolejne slowa..
kolejne gesty..kochani ziomale...bez was...chyba bym juz umarla gdzies...
sama sobie tez wystawie medal..zasłużyłam...
za odwage,
za lzy
za decyzje, na tak..
za odejscie i dojscie do siebie znów..
kolejne znaki..
kolejny raz..na moscie w rozkroku w mysli potoku...czekam cos co sie jeszcze wydarzy...
teraz juz musi byc tylko dobrze..
za duzo testow, lekcji i zlego...
kolejne znaki..
na mnie
la
pa
ro
sko
pia
wygralam...kolejny czas.
a teraz to juz milion pomysłów na sekunde..oby starczylo czasu i energii na ich realizacje...
nie powiem co by nie zapeszac:)
trzymam kciuki za nas, za was i przede wszystkim za siebie:)
Monday, December 10, 2007
http://przekroj.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=3262&Itemid=61&limit=1&limitstart=0
Friday, November 23, 2007
Wednesday, November 21, 2007
Monday, November 19, 2007
a ja mam te swoje trzy literki przed i pod i po i w ogóle...zadałam to,
nie gówno w końcu..
ciąg dalszy historii badzika i moich wydumanch teorii
i nowych życiowych historii
wszystko co c.d. ...bedzie, będzie....wkrótce
teraz czas na relaks....i wakacje w krainie śniegu:)
Friday, August 31, 2007
Tuesday, August 28, 2007
Wednesday, August 22, 2007
Wciąż nowe historie, zakupowe teorie.
Kasa się nie kończy, tylko bankomat…
Milczy czasem…
Jak mi się oświadczysz to zwariuję…
Jak mnie zostawisz…przeżyje…
Czy nauczymy się pisać razem środkowe rozdziały?
Może nie tylko koniec i początek …
Łzy płyną w srodku w rytm sentymentalnych piosenek
Jest za dobrze i to jest straszne…
przerażające
Jest zbyt…
Już sama nie wiem za bardzo jak…
Beztroska….
Czy będzie kłamstwem
Którego nie powiem
Czy będzie iluzja, taka twoją niby dyskusją
Za dużo pytań,
Już wiem..
Zbyt
Intelektualnie
Nierealnie
Jest
Jestm ja
Rozkminka
Wieczna
Nabijka tez..
To tyle na dzis.
Ja i ja la lucha .
A ty? Jak?
Dziecko dwudziestegopierwszego wieku,
Internet, grono, myspace In ralationship…
Zakochać się w kolekcjonerze folii..
Do czego to doszło..
Anarchofeminizm sięga bruku i krwi..
Skradzione pocałunki rekompensują,
Globar spotyka Real,
Ideał nie istnieje….
Folia też może być piękna..
Tak jak miłość nie musi ratować zawsze sytuacji…
Gdzie nas to zaprowadzi..
Barykady?
Czy supermarket?
Co za różnica..
Chyba jest…nadal jakaś..
Zatraciłam się w przygodzie.
Mimo ze granice skóry już nigdy nie zostaną zerwane…
Ja
Ty
Truskawki czy folia.
Ja…..
(co wybierasz ty?)
Nowa historia.
Ciag dalszy się odbedzie czy znow się obejdzie
I smak pozostanie i zapach i puste ręce...
Na moscie
W rozkrokuu, znow mysli w potku, pedzie, nieustannym
Rozkminki nie daja zyc..
Choc smutek bynajmniej nie pomaga
przytycJ
infantylne rymy,
puzne godziny,
przyczyny i skutki...
kolejnych rewelacji
czy to ja zbyt wrażliwa
czy ty zbyt
cicho czas spedzasz...
nie wiem czasem nic
i to mnie wkurwia....kujonska ma natura się jezy i wierzga i ryczy..
chyba czasem musze cos olać, spasować, nieprasowac od razu..
słuchać miedzy wierszami wirującego przekazu..
nie łatwe to..
uwierz...
królewna w krainie słów, dzwieków, gadania, omawiania...skazana na cisze..
nawet małą, krótką... szaleje a nie oleje... temat..
to od słów uzależnienie...to moje przekleństwo...czasem...
odwyk brutalny i zbyt realny...
co dalej...nie wiem..
taka krótka scieżka za nami a przed nami znów przepaśc...
rzeczywistość się jeży..
nie pomaga wcale..
niedoskonale...nie..
pragnienie...
przeznaczenie
czekanie...
myślenie
gadanie...
nie
tak
nie
tak
nie
nie...
nie wiem...
jedzie na rowerze
Ptasie gniazda w jej włosach,
pisklęta w nich poznają świat
błękitnymi oczami.
Wstążki na wietrze,
za nią sypią się gwiazdy,
dzwoneczki, srebrne kulki,
zamieć pyłku kwiatów.
Skręca w stronę domu z gracją
czarnej jaskółki,
ulica wstrzymuje oddech.
Za chwilę stanie
przed mną. Zawoła Mamuś
Friday, July 27, 2007
Wednesday, July 25, 2007
Myła nogi. W misce. Najpierw wodę ze studni, potem zagrzać w tym starym
garnku który pamięta jeszcze...
Srebrzysty kubek do wody - zimna - gorąca, rozchlapuje. Wytrzeć potem.
Ciepło pulsuje aż do kolan. Mydło. Mydło pachnie już na zawsze wsią,
chatą. Kupiła nie pamięta jakie.
Zauważyła. Zauważyła ją. Liczyła cztery nóżki. Uniesiony pyszczek, gruby ogon. Zimno. Nie biega.. Patyk pod piecem.
Wystygłym. Wieczorem widziała ją. Nie zmieniona. Zimno. Nie biega. Patyk...
Zimno jej. Nie grzeje wody. Wody nie ma. Została w studni. Nie nabrana. Okno otwarte. Noc. Zimno.
Zjada kamienie. Nie zjada, próbuje. Próbuje każdego po trochu. Smakują
jednakowo. Nie widzi. Nie musi patrzeć. Pamięta barwy. Kształt w rękach.
I nic nie ważą. Ciężkie i nic nie ważą. Te kamienie spod chaty też.
Piwnicę chciała kiedyś tam. Ale te kamienie pod chatą ciężkie. Ciężko wykopać. Smakują tak samo. Ciężkie i nic nie ważą.
Noc. Zimno. Dzień.
Noc. Noc. Zimno.
Dzieci przyszły. Pajęczyny. Okno otwarte. Kurzu więcej bo otwarte.
Patyki pod piecem. Książki. Rozdać, trochę wziąć. Póżniej. Kiedyś.
W każdej stroniczki jakieś ważne, zaznaczone skrawkami. Zapisane są.
I puste, czyste. Albo czytać wszystko albo nie zwracać uwagi.
Nie zwracać uwagi. Czytać. Usta pełne kamienia.
Dzieci widzieć. Słyszy głosy. Widzieć nie musi - własne. Własne.
Każdy wie. Wie jak wyglądają. Słyszy. Słyszy je.
W piecu trzeba napalić. Cieplej od razu. Nic się palić nie będzie.
Nie teraz. Może kiedyś. Gazet też nie. No na pewno te odłożone.
Pochowane. I te kawałki w książkach. To nie zakładki. Ważne. Ważne
chyba. Nie palić.
Kamień w ustach został. Mniej go. Suchy. Smakuje. Dobry. Był zawsze.
Zniknie od ciepła. Zniknie. Ciepło... Ciepło. Pulsuje. Ciepło. Odchodzi. Chciała tego. Nie chciała kiedyś a teraz odchodzi.
Chce teraz. Odchodzi. Ciepło pulsuje aż... Odchodzi. Kamieni nie potrzebuje.Nie potrzebuje.
Słońce odbija się w oku. Zioła w książkach. Książek nie wyrzucą.
Dobre dzieci. Dzieci. Książki. Nie czyta. Wie.
Słońce odbija się w oku. W zdziczałym sadzie mignęła. Słońce odbiło
się w jej oku.
Friday, July 13, 2007
Thursday, June 28, 2007
Monday, June 25, 2007
nie zgadzam sie na koniec...na szczescie ty tez nie...mimo rad i przestróg od zyczliwych ponoc..
mimo, ze czasem tego nie wiedac...
tylko ty...
i znowu ta sama piosenka cisnie sie..
"jeszcze bedzie przepieknie, jeszcze bedzie normalnie, jeszcze bedzie..."
juz wkoncu troche tak jest:)
czasem musi bolec, na przykład prawda albo cudza rzeczywistosc, ktorej sie nie widzi...ale bez bolu nie bylo by wkoncu rewolucji..
wkoncu fermencik doprowadza do zmian a nie stagnacja...
zastoj musi minac...
ruch
dzialanie
rozjazdy
plany
ja
ty
...
rzeczywistosci dookoła rozkminianie...
to chyba tyle na dzis...na szybko..
dziekuje, ze mimo wszystko jestes...
......................................dla jedynej joanny...................
Sunday, June 10, 2007

a to moja odpowiedz na zdjecia pewnych pan super madrych na blogu innej madrej panny:)
ja to jej oddalam serce...totalnie...znajdzie sie jeszcze pare takich pisarek co to powalaja..ale nic nie przebilo puki co "namietnosci" ktora wyszla z pod jej paluszkow..:)
..."gdyby nie bylo książek...chyba bym umarła..." N. Muller
Wednesday, June 06, 2007
roni lzy bezsilnosci...
..ponosze cene swoich wyborów...
..egoizm...
...zaleta
wada, zaleta...
...dobrze, źle..
...rzeczywistosc nie oscyluje miedzy
czarnym i bialym..
... jeszcze tecza...
slam nie rym...to za malo aby
cos zmienic
slam to za duzo....czasem.
zbyt duzo,
...za...
wiele naraz..
radosc i tak nie spi...
to nie pojete...
ziomale i ja
ja i oni...nieposkromieni...
nie mysla o mnie zle
...dobrze....i dobrze...
..oto moja prawda...
.....
Tuesday, June 05, 2007
Istniejemy tylko w cudzych oczach. Przeglądamy się w nich, obcujemy z nimi i przebiegając obok odwracamy wzrok aby sprawdzić niczym w wystawie sklepu jak się dziś prezentujemy...nie dotyczy to tylko wyglądu ale wszystkich aspektów naszego zycia: działań, zajawek, przyjaciół, sympatii, tworów twórczych czy chwil nudy, tu chyba chodzi o wszystko...niestety....nie można iść na waxy... Ciągle istnieje oko obserwacji, które niczym wielka siostra obczaja czy trzymamy przysłowiowy pion...nawet nie jestem w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie czy to dobrze czy źle, że nasza Cenzorka żyje i ma się zawsze całkiem nieźle...oko obserwacji jest tak naprawdę w nas samych...nikt poza nami samymi nie reaguje na skutki zewnętrzne tak żywiołowo i emocjonalnie...jak my sami....oto przykład...
spotykasz się/kolegujesz /romansujesz (niepotrzebne skreślić) z ziomalem...który przez przypadek jest ex chłopakiem twojej koleżanki...to może być ktokolwiek w końcu w pewnym wieku każdy ma już jakieś związki za sobą jak i przed sobą oczywiście też:)...wszystko wygląda dobrze...dopóki była sympatia nie rozpoczyna pieśni żalu i zemsty...nie załatwiona sprawa z sama sobą doprowadza do skrajnych zachowań...zazdrość staje na start pospołu z niemocą...ofiara staje się oprawcą - nękając...rozpacz jest zbyt małym wytłumaczeniem bezsensu toczonej krwi...mojej też...trzeba czasem coś uśmiercić żeby narodziło się cos nowego...warto zajmować się sobą...bo to ze sobą mamy kilkadziesiąt może cudownych lat przed sobą...może to straszne co powiem...ale...”to tylko chłopak”...ja znam inna definicje miłości...nie wszyscy musza mnie uwielbiać...nie po to tu jestem...choć z drugiej strony to bardzo trudne być powodem cudzego cierpienia....jednak nie na wszystko i wszystkich muszę i mogę się ciągle oglądać...podejmuje wiec tylko sobie słuszne decyzje...to jedyna droga...Cenzorka kiwa głową...aprobata istnieje....
A wracając do oka czy wielkiej obserwatorki, która mnie kontroluje na moje własne życzenie...to ta cała sytuacja i wielka Cenzorka ciągle zmusza mnie do odpowiadanie na absurdalne i często nie moje pytania....? czy robię dobrze? Czy krzywdzę kogoś ze swojej winy? Czyje racje są ważne? czego chce? Co mogę zrobić aby wszystkim było dobrze (to największa pułapka...bo jest to niewykonalne i utopijne myślenie, zasiane i owocujące na mojej idealnej wizji rzeczywistości i relacji miedzy ludzkich...)... co teraz...nie wiem...na pewno będzie to moja własna historia...kartki zapisze swym zagmatwanym pismem...z którym zinarze i ziniary maja czasem taki problem:):)....nie chce przyjmować już cudzych strzał...wole strzelać na klawiaturze outro mojego dyplomu...nie odpisuje na wiadomości i nie odpisze...bo nie ma słów, które odmienia mój obraz a uratują ciebie...zakochaj się w sobie tak jak bohaterki Mrilyn French...to daje moc...
Sunday, May 27, 2007
trzymanie za reke to najsubtelniejsza forma zniewolenia!
już od małego ktoś trzyma nas za ręce...
rodzice, panie przedszkolanki, partnerzy na studniówce!
WYPIERDALAĆ!
nasze zaciśnięte pięści są nasza odpowiedzą,
kiedy każda kolejna wyciągnięta dłoń w naszym kierunku,
jest jak karabin wroga wolności!
mhhyyyy, co wy na to?
dzięki panie Olo.
Dość
Stop
Ja
Ty
Niedokończona kolacja........nieokreslona relacja....chaos...nieopowiedziana znów....
(złych snów, głuchych słów,ust, rąk, zinów...dystans)
Odbierz ten pieprzony telefon
Którego nie wykonałam…
Zadzwoń tam gdzie nic
Nie dzwon więcej…
Nigdy na start
Odwyk zakończony niepowodzeniem
Krew nie płynie
Jeszcze nie
Czas
-------------
Zniknęłaś…w miłości nie swojej…
To było nie o mnie....
Twój znak
Moja nie zapisana historia…
Miłość dziewczyńska
Zbyt
Duża
Za
Mała
Zbyt
Kochana
Za
Ciskana
ręka nie wyciągnieta,
zniewolona,
porzucona,
obalona
teoria,
skrócona,
odwrócona,
na wspak
nie tak!
nie tak!
nie
Ale…
....dla ostrej dziewczyny co często płacze:)
Tuesday, May 15, 2007
Saturday, April 28, 2007
ladys and gentleman!!!
i would like to introduce my new machione, *blueberry with soy milk*:)
i m folling love...
mhhhyyyy
the best couple.... my and my bike:) face like geperd(cheetah).. ..its was some how funny bike incident....
i dont drink at all but from time to time its nessesary to come up to the pavement....:)
Sunday, April 22, 2007
Drogie dziewczęta i chłopcy!
na które serdecznie Was zapraszamy.
Wbrew pozorom kultura zinowa w Polsce ma się całkiem nieźle, a ta impreza będzie okazją do zapoznania się z nią.
Poza tym będzie to również okazja do zapoznania się z rozmaitymi niezależnymi inicjatywami i ideami o charakterze politycznym.
revenge of the nerds
SYMPOZJUM ZINOWE
19.05.2007 Warszawa, godz 13-20
Klub MANDALA Ul. Emilii Plater 9/11, w podwórku
www.mandalaklub.com
www.revengeofthenerds.bzzz.net
www.myspace.com/revengeofthenerdsdistro
Tuesday, April 17, 2007

rower, rower, rower...korby(durache:), koła...piasty, łąncuch...nic innego ostatnio nie robie tylko jeżdze i gadam o rowerach...zwariowałam totalnie....już wkrótce wrzuce tu zdjęcia mojego przemienionego cudu na dwóch kółkach:) puki co jezdze dzieki jednemu ziomalowi na pieknym ostrym...bez hamulca...życie bywa piękne!
"Kiedy widze dorosłego na rowerze, nie rozpaczam nad przyszłością rasy ludzkiej" G.H. Wells

no dobra przyznaje się...kocham się w Janku Kozie....w jego obrazkach na pewno...ta realistyczna brzydota postaci...dla mnie szał...kreska i historie na prostej lini...
a przy okazji jak by ktoś miał cheć zobaczyć wystawe o kupie i odbycie...to zachecam do odwiedzenia CSW...po za tym można tam zobaczyć nową wystawe Karola Radziszewskiego...mocny stafff....
i rózowe kominiarki:)
Tuesday, March 27, 2007
Wednesday, March 07, 2007
I raz i dwa, i jest warszawa, warszawka, wielka wszawka, odbija mi się lekka na razie czkawka...
Tu widzimy hc kids, co to muze old i new skulowa w sercach chowa. Czasem jakiś iks na ręku się trafi, , czasem vegan tez można dodać do tej mieszanki, hc śmietanki. Vansy, dickisy, carheart I inne firmy to znaki rozpoznawcze tej części idylii.
Obok, nieopodal, całkiem blisko widać z oddali kominy z sali koncertowej na elbie. Tam i nie tylko tam, punk załoga się bawi, wystrzałowa. Rządzą tu ćwieki, czarna moda, mina zacięta chyba czasem jest obowiązkowa. Pijesz albo śmierdzisz jak to mówią sobie ziomale w tych kręgach, se punk to raczej biały kruk. choć nie ma to tam to, bo dostane manto, że aż tak własne gniazdo kalam i mit boskości punk obalam właśnie i nie w czas i nie na temat, ale cóż taki jest real. Tam mosh deje, cakes brigades, show no merci tez na boku coś kręci, ponoć podkład pod mosh i podryw święci i inne tego typu mutacje, szał hc, metal i rock dewiacje, metal zajmujący szczególna miejscówkę w sercu mym jest ceniony, po tej stronie, części zaciśniętej pięści,
ale każdy sobie rzepkę czy marchew skrobie.
Wzajemna niechęć i streotypy rosną , może taki już czar i urok tego miejsca, warszawka nie umie inaczej. Ja na krawedzi gdzieś się chowam, za punkowa na hard core, za hard corowa na punk. Pozostaje mi tylko xnudnadziewczynax być. Mój punkt obserwacyjny nie jest na pewno precyzyjny, bo subiektywny niewątpliwie ale z sentymentów prawie odarty i teoria podparty nie spiskowa bynajmniej. W końcu warszawianin rasowy jest nadęty, uprawia gwiazdorkę i się wozi...i pewnie ja tez nie pozostaje wobec tego obojętna, w końcu ma mama namiętna tu mnie powiła, dobra dziewczyna..
Czasy zielonych festiwali, stodołowych koncertów, rozpierdoli, se festów w Podkowie Leśnej minęły bezpowrotnie, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem sojowym. Tak to dziś wygląda i takie są zasady gry. Ci sobie, tamci sobie a my nudziary sobie, mimo, ze założenia były solidarnościowe, idealistyczne, społeczne myślenie, kolektywne działanie i inne fajne teorie są dobre, ale w małej grupie, bo na kupie to znów refrenu musi się powtórzyć strofa i nie ma co z fusów wróżyć, już.
Każdy sobie rzepkę czy marchew skrobie
Chrup, chrup, chrup, trup, strup mi się tylko od drapania się w głowę zrobił, co by tu począć, co by zmiany nastały i solidarność została scenowa ustalona, wypracowana, wygrana, tez jakkolwiek. Ale chyba ze mnie idealistka niepoprawna i tekst ten to bardziej stwierdzenie faktu niż próba zmiany, na jakieś dobre przemiany nie będzie, piekło jest tu, jak powiedział mi kiedyś ktoś, zatem niech każdy sobie rzepkę czy marchew skrobie, bo nawet la lucha nic nie podpowie. Jak i z kim żyć, pić czy nie pić, pozostaje tylko tyć tylko na veganie tyć...:)
oto slamik napisany juz dawno temu ale nadal i pewnie zawsze bedzie aktualny...have fun...
Saturday, March 03, 2007
Sunday, February 18, 2007
Monday, January 29, 2007

Czas na odwyk...nie będzie łatwo, ale nikt nie obiecywał, że ma być..
Czas na mnie samą nastał dawno, ale nie wiedziałam z tego nic, pewnie nie było chęci widzieć,
Czas na ...sama nie wiem już na co...ja sama dla siebie tak mało ważna czasami....problem nie zniknie jak zmieni się temat albo odwróci wzrok....wszystko takie trudne...trup wlecze się za mną nieubłaganie, drugi siedzi w szafie...mam tego dosyć...przemocą jest skazywać nas czasem na ten świat...i teraz niech mi ktoś powie, że pro-life jest dobry....mord w oku, nóż zaczyna toczyć pieśń...
Odwyk, odwyk, przerwa, wakacje, grrrl power na afiszu, grany co dnia spektakl, monodram pewnie...szkoda czasu na nie Mnie, szkoda chwil, posłanych w pustkę z adresem nieznanym, szkoda, ze serce jest...czasem,
„miejsce dla kobiet” czytane dwa razy, może w końcu zainspiruje na tyle,
intelekt jedynym słusznym polem walki, walcz Mała, teraz! , już pora najwyższa!.
niemoc to za małe usprawiedliwienie, nauczysz się więcej, kolejny punkt odhaczysz, starych panien szeregi inspirujące znacząc.
Menstruacyjna proza najlepsza, jutro popłynie pewnie krew. . .pisząc mnie światłem kurewskiej płci, dymanie, chuj, dupa, cyce, chuj, chuj, chuj, chuj...pierdolone dylematy, skurwiałe myśli – won!
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, 1,2,3,4,5,6...10...pora na ogarnięcia moment, przecież to nie koniec jeszcze, mojej opowieści, treści różne jeszcze przede mną...milion pomysłów, ideii, planów, marzeń, tych pięknych mózgu skażeń.
Nie ma litości dla chujowych gości - jak miałam przyjemność śpiewać dawno temu,
nie ma litości dla chujowych myśli i nie ma już litości dla chujowych treści też.
I raz i dwa znów swe życie idę wygrać ja. To już jak mantra....
Może razy sto będę musiała sobie to powtarzać aż zaskutkuje i wykiełkuje la lucha wolna...
Nie zaczadzona, spokojna, niezależna z własnym sercem w piersi, bijącym,
tętno dla mnie samej już tylko toczącym.
Czas na odwyk, zły dotyk to ta love wszędobylska aura..
Czas na mnie samą
Czas na...
....to też przez taka jedna mądrą pania..co to męczy ale zawsze inspirująco i słusznie pewnie ...