Cyklo...tofu attack 29.03.2008
Saturday, March 29, 2008
Friday, March 28, 2008
dzień dobry...k. nie...
rytm, dźwięk, puls, kurs na żyły...
zabawa rymowana enklawa, brana zbyt serio,
zbyt serio pisana..
doigrana, nie przegrana jeszcze..
nareszcie nie bedzie jeszcze...
nikogo nie zaatakuje..
spokojnie spij niedobra/y..złap się za dłoń,
potrzyj skroń i zmartwienia odgoń..
miasto bezpieczne..serce waleczne..fiuty skuteczne...też..
a mi pozostaje tylko słów broń
literek, znaków, przystanków czarno-biała toń...
a z wieczora "dupa do bitu kręć mi tu"
znana to melodia...ta...
rytm, dźwięk, puls, kurs na żyły...
zabawa rymowana enklawa, brana zbyt serio,
zbyt serio pisana..
doigrana, nie przegrana jeszcze..
nareszcie nie bedzie jeszcze...
nikogo nie zaatakuje..
spokojnie spij niedobra/y..złap się za dłoń,
potrzyj skroń i zmartwienia odgoń..
miasto bezpieczne..serce waleczne..fiuty skuteczne...też..
a mi pozostaje tylko słów broń
literek, znaków, przystanków czarno-biała toń...
a z wieczora "dupa do bitu kręć mi tu"
znana to melodia...ta...
Thursday, March 27, 2008
Sunday, March 23, 2008
za duzo tego dobrego..
za szybko...
zbyt..
zakochac sie to tak latwo...
odkochac sie to..
niemozliwe zadanie..
slowa to tylko slowa..
rysunki serca..
ołøwka demancja...
cienkopisu turbulencja ta cala..
ty tam-ja tu..
bezsens po srodku..
czy sprobuje jeszcze raz...?
CZY SPROBUJESZ JESZCZE RAZ?
chwyc mnie za reke, zlap mnie za serce...
tylko ty mozesz..narazie..
a ostatni rym juz wytoczony..
tocz sie na bloniach w zielonej czesci mnie i miasta.
niewiadoma na zakrecie.
zaklecie..nas
na piecie sie obracam znow i wychodze z siebie..
w szalenstwa rozkminiek koronie...
na pokoje zapraszam..
napisz esmesa czy dotrzesz.
czy umiesz
rozumiesz...atakujesz i zabijasz...nawet jak nie chcesz..
milosc jak smierc..
i cwierc, i pol..to za malo..
a tak bardzo mi sie diy-solo podobalo..
nie wygram z wami nigdy..
z wami chlopcami, ziomalami...
sama zapraszam dziwne historie spraszam..
przapraszam...
i raz i dwa..taka...zdystansowana byłam ja..
i trzy i cztery bez bajery..
i piec i szesc...i czesc..
za szybko...
zbyt..
zakochac sie to tak latwo...
odkochac sie to..
niemozliwe zadanie..
slowa to tylko slowa..
rysunki serca..
ołøwka demancja...
cienkopisu turbulencja ta cala..
ty tam-ja tu..
bezsens po srodku..
czy sprobuje jeszcze raz...?
CZY SPROBUJESZ JESZCZE RAZ?
chwyc mnie za reke, zlap mnie za serce...
tylko ty mozesz..narazie..
a ostatni rym juz wytoczony..
tocz sie na bloniach w zielonej czesci mnie i miasta.
niewiadoma na zakrecie.
zaklecie..nas
na piecie sie obracam znow i wychodze z siebie..
w szalenstwa rozkminiek koronie...
na pokoje zapraszam..
napisz esmesa czy dotrzesz.
czy umiesz
rozumiesz...atakujesz i zabijasz...nawet jak nie chcesz..
milosc jak smierc..
i cwierc, i pol..to za malo..
a tak bardzo mi sie diy-solo podobalo..
nie wygram z wami nigdy..
z wami chlopcami, ziomalami...
sama zapraszam dziwne historie spraszam..
przapraszam...
i raz i dwa..taka...zdystansowana byłam ja..
i trzy i cztery bez bajery..
i piec i szesc...i czesc..
Wednesday, March 19, 2008
nieobronione teorie...herstorie, art, hord, ordorie...
milion fiutów, jajek, niezapominajek, kartek, telefonów, majtek..
słowa płyną nieproszone..
twardość postanowień
pojedynczość, samotność na życzenie.
pożądane objawienie...uspokojenie potoku zdarzeń.
kolejnych wydarzeń nie wpuszczam za próg,
niech czekają niech się same ze sobą podymają.
zwala sobie gruszeczkę..
chwileczkę, troszeczkę...weź se flaszkę w teczkę...
pociągnę zawleczkę i wysadzę to wszystko...
powstrzymam ruch natury, brzuch aż rozboli..
aż okres poleci...aż mooncup nie uleci...
powstrzyma i przytrzyma krew.
natura nie lubi przestoju
...gówno prawda...to moja dzisiejsza swada
a reszta to tylko niby, że nie żenada....
ryps wyps..tak kończy się gryps..
milion fiutów, jajek, niezapominajek, kartek, telefonów, majtek..
słowa płyną nieproszone..
twardość postanowień
pojedynczość, samotność na życzenie.
pożądane objawienie...uspokojenie potoku zdarzeń.
kolejnych wydarzeń nie wpuszczam za próg,
niech czekają niech się same ze sobą podymają.
zwala sobie gruszeczkę..
chwileczkę, troszeczkę...weź se flaszkę w teczkę...
pociągnę zawleczkę i wysadzę to wszystko...
powstrzymam ruch natury, brzuch aż rozboli..
aż okres poleci...aż mooncup nie uleci...
powstrzyma i przytrzyma krew.
natura nie lubi przestoju
...gówno prawda...to moja dzisiejsza swada
a reszta to tylko niby, że nie żenada....
ryps wyps..tak kończy się gryps..
Wednesday, March 12, 2008
szwędactwo rozwinięte do granic możliwości..
nie myśleć tylko mleć ozorem najwyżej,
to mogę, to muszę...
nic nie wymuszę..serca nie poruszę..nie skrusze..nie ograne, nie wygarnę..
śmietankę/spermę zgarnę? nierealne...
jak by co..to jest ostro, pstro..pięć po, chciało by się żec,
ale nie
ale nie można...nie miejsce, nie czas...
tęskno (max)..ale dzielno musi być..niestety..
o rety..te zakręty, supełki, rewolucje, konkluzje..
nic nie ujdzie..płazem...
ale nie można, nie miejsce, nie czas...
a przyjaźnie z chłopcami pójdą w las..
taki lans, albo jest przed albo po...
kto to wymyślił? kto ziścił? wyczyścił ściereczką
i zostawił nas w tym i z tym i tamtym.
to chyba byłam ja.
nie myśleć tylko mleć ozorem najwyżej,
to mogę, to muszę...
nic nie wymuszę..serca nie poruszę..nie skrusze..nie ograne, nie wygarnę..
śmietankę/spermę zgarnę? nierealne...
jak by co..to jest ostro, pstro..pięć po, chciało by się żec,
ale nie
ale nie można...nie miejsce, nie czas...
tęskno (max)..ale dzielno musi być..niestety..
o rety..te zakręty, supełki, rewolucje, konkluzje..
nic nie ujdzie..płazem...
ale nie można, nie miejsce, nie czas...
a przyjaźnie z chłopcami pójdą w las..
taki lans, albo jest przed albo po...
kto to wymyślił? kto ziścił? wyczyścił ściereczką
i zostawił nas w tym i z tym i tamtym.
to chyba byłam ja.
Wednesday, March 05, 2008
Monday, March 03, 2008
Subscribe to:
Posts (Atom)