
............love.......bike...........friendship........
Istniejemy tylko w cudzych oczach. Przeglądamy się w nich, obcujemy z nimi i przebiegając obok odwracamy wzrok aby sprawdzić niczym w wystawie sklepu jak się dziś prezentujemy...nie dotyczy to tylko wyglądu ale wszystkich aspektów naszego zycia: działań, zajawek, przyjaciół, sympatii, tworów twórczych czy chwil nudy, tu chyba chodzi o wszystko...niestety....nie można iść na waxy... Ciągle istnieje oko obserwacji, które niczym wielka siostra obczaja czy trzymamy przysłowiowy pion...nawet nie jestem w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie czy to dobrze czy źle, że nasza Cenzorka żyje i ma się zawsze całkiem nieźle...oko obserwacji jest tak naprawdę w nas samych...nikt poza nami samymi nie reaguje na skutki zewnętrzne tak żywiołowo i emocjonalnie...jak my sami....oto przykład...
spotykasz się/kolegujesz /romansujesz (niepotrzebne skreślić) z ziomalem...który przez przypadek jest ex chłopakiem twojej koleżanki...to może być ktokolwiek w końcu w pewnym wieku każdy ma już jakieś związki za sobą jak i przed sobą oczywiście też:)...wszystko wygląda dobrze...dopóki była sympatia nie rozpoczyna pieśni żalu i zemsty...nie załatwiona sprawa z sama sobą doprowadza do skrajnych zachowań...zazdrość staje na start pospołu z niemocą...ofiara staje się oprawcą - nękając...rozpacz jest zbyt małym wytłumaczeniem bezsensu toczonej krwi...mojej też...trzeba czasem coś uśmiercić żeby narodziło się cos nowego...warto zajmować się sobą...bo to ze sobą mamy kilkadziesiąt może cudownych lat przed sobą...może to straszne co powiem...ale...”to tylko chłopak”...ja znam inna definicje miłości...nie wszyscy musza mnie uwielbiać...nie po to tu jestem...choć z drugiej strony to bardzo trudne być powodem cudzego cierpienia....jednak nie na wszystko i wszystkich muszę i mogę się ciągle oglądać...podejmuje wiec tylko sobie słuszne decyzje...to jedyna droga...Cenzorka kiwa głową...aprobata istnieje....
A wracając do oka czy wielkiej obserwatorki, która mnie kontroluje na moje własne życzenie...to ta cała sytuacja i wielka Cenzorka ciągle zmusza mnie do odpowiadanie na absurdalne i często nie moje pytania....? czy robię dobrze? Czy krzywdzę kogoś ze swojej winy? Czyje racje są ważne? czego chce? Co mogę zrobić aby wszystkim było dobrze (to największa pułapka...bo jest to niewykonalne i utopijne myślenie, zasiane i owocujące na mojej idealnej wizji rzeczywistości i relacji miedzy ludzkich...)... co teraz...nie wiem...na pewno będzie to moja własna historia...kartki zapisze swym zagmatwanym pismem...z którym zinarze i ziniary maja czasem taki problem:):)....nie chce przyjmować już cudzych strzał...wole strzelać na klawiaturze outro mojego dyplomu...nie odpisuje na wiadomości i nie odpisze...bo nie ma słów, które odmienia mój obraz a uratują ciebie...zakochaj się w sobie tak jak bohaterki Mrilyn French...to daje moc...