Thursday, August 31, 2006


"brzytwa rani,
rzeka jest bagnista,
kwasy brudzą,
prochy wywołują skurcze,
broń jest nielegalna,

pętla się urywa,
gaz śmierdzi,
równie dobrze mógłbyś żyć."
dorothy Parker


to takie zamkniecie początku... swiatło się pojawiło i swieci bardzo mocno, nareście:)

Wednesday, August 30, 2006

akcja rozgrywała sie pomiedzy: wigry 3 - jako symbol cyklistyki w
PRL'u,


aniunią,

i la luchą...
na rapie pojechałysmy:)

rower na raz!
rower na dwa!
rama nie pęka,
serce nie pęka
to tylko dętka!
jeżdzisz tu
i tam gnasz: zdrowie masz!
i kichasz tylko na auta!
gnam tu !
i tam ja!
i ty tez jezdzisz na maszynie swej!
jednoślad tak!
rower nigdy nie zginie!
nie zginiesz też ty
rower power!
to cały ty?
ja tak,
i ja też
rowerowi dusze sprzedałysmy,
rowerowi dusze sprzedałysmy!
Pikło jest tu
wiec co za różnica,
oby tylko była przede mną
jakaś,
rowerowa kierownica!



to tekst z tego performance'u jako La lucha, który miał miejsce na wystawie "miłość i rowery" 23.05 2006,
dedykuje go dzis sobie, bo złapałam dzis pierwsza gume w swym ostrym rowerze:( oraz Gustawowi z obolałą dupka po zderzeniu z samochodem...

Tuesday, August 29, 2006



i love this picture

its not my new
fixed gear bike

but still...
made in c'n'p:)

Monday, August 28, 2006

i ve just backed from the nice bike ride... my new fixed gear bike its so nice that i still cant belive that i have it allready, new toy...for a kid:) my beatiful city look super nice in night when you have great humour and nice people with you(kisses for Ilka and mansarda messenger boys:), also i got a info that band Lack are going to play in warsaw at 21th of october in Aurora... and that boys know how to make a magic with sound and voc, ok i go to read great comic book made by jim mahfood "stupid comics" witch is making my dream more interesting:)

Tuesday, August 22, 2006

pobilysmy rekord w atustopie przejechalysmy ponad 1000 kilomertow w jeden dzien a wlasciwie w 18 godzin, a teraz mecze sie z francuska klawiatura... gdzie nic nie jest na swoim miejscu total fun... zaliczylam na fiescie w bilbao najwiekszy zawod koncertowy w zyciu czyli turbonegro z oblesnym macho wokalista, chujowym naglosnieniem i w oparach bazkijskiego hashu, hehe po czym bez spania ruszylysmy do lyonu... gdzie ma miejsce *people global action*, brzmi dumnie ale dziwnie sie zapowiada, zawiazala sie tu na czas trwania spotkan grupa feministek alkoholiczek???? ktora tylko sie nazwala i to caly ich protest, troche marudze bo jestem zmeczona maks ale zapowiada sie tu niezly orient jak dla mnie, samo miejsce jest ultra ogromne i pelne takich gadzetow ze zaluje ze spawac jeszcze nie umiem, choc metal to nie jedyna pasja tutejszych sklotersow\artystow narkusow w jednym.... w tak zwanej czilaut czesci jest caly stol pelen rzeczy ulatwiajacych cpanie... np mala tubka kleju polaczona z torebeczka, moze i wyglada bardziej elegancko niz nasz swojski budapren ale dziury w w mozgu robi pewnie rownie precyzyjne, sa tez strzykawki sterylne dla chetnych i inne przybory np do browna.... dla mnie to szok, z jednej strony polityczne zaangazowane europejskie spotkanie a z drugiej TO, podobno tu wszyscy cpaja i to dla nich nic zlego, wesolo byc se punx czasem, hehehe jak sie az tak z tym odstaje od reszty uczestnikow, a i zapomnialabym 89% uczestnikow je miesko wrecz z duma..... wiecej wesolych historii juz wkrotce:)

Thursday, August 17, 2006

spokoj...tylko to ratuje...nie juz uratowalo...slonce wkoncu swieci w tym pochmurnym kraju, ziomale mili bardzo dookola, i tylko wypatrywac nowych dobrych rzeczy, tyle tu pieknych miejsc ze nie moge uwierzyc, w dzwon zabilam na szczescie swe wrescie, nie trace nic, zyskuje tylko juz, nic nie zerwie sie nigdy ale akceptacja przyszla wkoncu chyba, nic miedzy sercem a glowa.
juz wkrotce do lyonu ruszamy w nasze spokojne wakacyjne wojaze, dislove na starcie juz tez jest grany, co wyjdzie przekonasz sie juz wkrotce, usmiech znaczy moje momenty, reszta sens zatracila gdzies po drodze, z tad do niewiadomego miejsca. moze bog pomogl, hehe, dosyc na dzis, dbaj o siebie i ty...

Wednesday, August 09, 2006

its a time to go... and change a place, now its time for eta and bilbao...

Saturday, August 05, 2006


http://www.messenger.com.pl/krakopoloco/

to cos o mnie, przeczytalam juz wszystkie ksiazeczki i panika mi sie wlaczyla, co teraz robic? pozostaja ziny i komiksy...

Thursday, August 03, 2006


and this is what i miss a lot...also i have broken my most iportant finger in right hand...now i scare that it´s can be hard for me to play on bass in future...hopefully it´s only my paranoyas...anyway nice boy from leader shit help me with my hand and now i´m the sweetest girl in all spain becouse i have a to pices of cookies witch hold my poor finger;)


vacaciones en barcelona, and some drawings from borring moments...
and some nice bike punk staff for freaks:))








bike punx it´s for you...

...first i found in a feminist zine...



...second is from the wall on spanish squat...

nastapilo ciecie. wlasnie dzis. bol ma usmierzyc bol. cicie jeste glebokie ale nie czuje bolu, raczej smutek i ulge. spokoj powoli powinien mnie ogarnac ale jeszcze nie teraz, to za wczesnie. krew plynie po palcach, znaczac ostatnie momenty naszej wspolnej historii. lez nie ma, jak zawsze pchaja sie jedynie na zewnatrz by triumfalnie powrocic do srodka. ostatni raz...jak spiewala dziewczyna, oby to juz byl ten naprawde ostatni raz. pasozyt pod miekka postacia musi umrzec w mojej glowie narescie. oszukane slowa, gesty i wieczne zapominanie o istotnych, ciagle ¨ale¨ na wytlumaczenie. koniec. slepa uliczka moze i fascynuje swoim pieknem ale nie daje rozbiegu do lotu. slaba milosc staje sie grobem, w ktorym zapadamy sie za zycia, ja juz ugrzezlam prawie cala. a grudy wspomnien i niespelnionych nadzieii osuwaja sie gdy chce sie wydostac. dosyc, ostateczne ciecie, amputacja kawalka serca i po kawalku z kazdej mojej czesci, ktora dalam tobie. jedynie wscieklosc i pot znacza slady moich stop jak biegne do lazienki by sie nie wykrwawic. ale nie do konca, nie calkiem chce zatamowac krwotok, taka jeste cena -zlych inwestycji- trace tak wiele, ze teraz blada, slaniajac sie na nogach probuje od nowa walczyc o swoja rzeczywistosc. to ostatni list w strone nie warta juz. pisany krwia nabrzmiewa jak moja rana, a gdy krew zaschnie stanie sie obrzydliwy. wtedy splonie. ostania rozgrywka nadeszla, moja z toba, moja z sama soba. to koniec i niech juz tak w koncu zostanie. to koniec. koniec

...na koncu pojawi sie wkoncu swiatlo. tylko moje bez cudzych cieni...